Podobrazia24: W tym roku obchodzisz 5 lecie twórczości, co zdecydowało o tym, że poświęciłaś się tej dziedzinie?
Magdalena Głodek: Nigdy nie sądziłam, że będę malować. Wydawało mi się, że nie potrafię. Rysunek TAK, malarstwo NIE. Egzamin dojrzałości, w moim przypadku, nie ukierunkował moich działań.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ponieważ zawsze uważałam siebie za osobę kreatywną, zdecydowałam się na Studium Plastyczne, kierunek projektowanie wnętrz.
Nie poszłam na ASP, bo uważałam, że nie mam szans. W studium musiałam zmierzyć się z malowaniem, ale ciągły brak wiary w siebie, skutecznie odpychał mnie od tej formy ekspresji.
Po obronie dyplomu, na którym ku memu zaskoczeniu miałam 5 z malarstwa! porzuciłam tworzenie na 10 lat.
W 2015 roku splot zdarzeń doprowadził mnie do stworzenia marki dla dzieci, unikalnego konceptu wnętrzarskiego @eclecticlivingkids opartej na moich autorskich ilustracjach i projektach.
I wtedy nadszedł lipiec 2016, na mojej drodze znowu pojawiło się malarstwo, koleżanka poprosiła mnie, żebym namalowała jej obraz. Powiedziałam jej wtedy, że ja nie umiem malować i niech poprosi kogoś innego. Nawet prosiłam swoją znajomą, która pięknie maluje, żeby wzięła to zlecenie. Ale ona się uparła, żebym to ja namalowała ten obraz i teraz jestem jej bardzo wdzięczna 🙂 od tego się zaczęło.
Gdy po tym pierwszym zleceniu odważyłam się namalować coś swojego, zaczęłam się wciągać. Był to pewien rodzaj ekscytacji, zachłyśnięcia się nową formą. Odkryłam wtedy, że gdy nie skupiam się na tym jak ktoś mi każe malować i sama wybieram tematy to malowanie nie jest już takim problemem. Musiałam poprostu znaleźć swój sposób ekspresji nie martwiąc się co ludzie powiedzą, a na początku jest to niezwykle trudne. Z obrazu na obraz dostawałam coraz lepszy feedback i to mnie utwierdziło w przekonaniu, że warto tą drogą iść.
Obecnie nie wyobrażam sobie nie malować :)
Podobrazia24: Wysyłasz piękne listy z pracowni, opowiedz nam proszę o tym projekcie.
Magdalena Głodek: Na pomysł wpadłyśmy z moją asystentką Iwoną, rozmawiałyśmy jak to już w dobie smartfonów nikt nie wysyła listów. Jestem z pokolenia kiedy pisało się listy dosyć często, mam nawet do tej pory te od koleżanek z podstawówki. W liceum pisałyśmy je w zeszycie podczas lekcji, to są bardzo miłe wspomnienia.
Pomyślałam, że to idealna forma dla mojego newslettera, piszę listy z pracowni w których opowiadam o bieżących sprawach. Czasami przytaczam historie z wcześniejszych lat mojej działalności, zawsze zwracam się indywidualnie do osoby po drugiej stronie. Dostaje na te listy odpowiedzi i to jest bardzo miłe :)
Wystarczy zapisać się na listę kolekcjonera, link jest na mojej stronie aby otrzymywać ode mnie co czwartek list z pracowni.