To ważne o czym mówisz. Przejdźmy teraz do sztuki. Jaki był Twój początek tej przygody? Co zdecydowało, że poświęciłaś się tej dziedzinie?
Skończyłam szkołę plastyczną po której trafiłam do poligrafii, bliżej określając drukarni. Pracowałam 10 lat w tej branży i było to spełnienie moich marzeń mimo że nigdy ich mocno nie kategoryzowałam. Byłam szczęśliwa z każdego stanowiska jakie było mi dane sprawować a miałam ich naprawdę wiele. Gdy osiągałam sukcesy i czułam że już więcej się nie nauczę, szłam dalej zaczynając od nowa i od nowa i tak w kółko. Zawsze byłam pracoholikiem, praca była moja pracą, moim hobby i miłością stawianą niemalże na pierwszym miejscu. Przyszedł covid przypominający mi o tym że kiedyś malowałam. Umierałam w domu z nudów ale nie chciało mi się wracać do tworzenia, do kolejnych zawodów że nikt nie kupi. Mój mężczyzna nie patrząc na moje humorki kupił mi sztalugę, rodzina płótna i farby. Tak to się zaczęło. Hobby szybko przerodziło się w możliwość zarobku, na początku sprzedaż szła po kosztach ponieważ głównie zależało mi na tym aby mieć pieniążki na kolejne materiały, nie potrzebowałam nic więcej. Jak to ja, zaczęłam się ucząc i szybko chłonąć nowe doświadczenia i marzyć, że może kiedyś będę miała swoją pracownię...aczkolwiek wydawało mi się to tak śmieszne i tak nie realne że nie wiem czy kiedykolwiek powiedziałam to na głos.
Poznałam pracę z żywicą, zakochałam się troszkę i wpadłam na pomysł wykonywania stolików. Techniczny aspekt opracował mój luby, kreatywność została po mojej stronie i tak wykonałam prawie dwa lata temu pierwszy stolik. Jeśli chciałam robić ich więcej - MUSIAŁAM znaleźć pracownię. Zrobiłam biznes plan i pożyczyłam pieniądze, stało się, sądziłam że to koniec moich problemów, nic bardziej mylnego.
Etat plus pracownia, przynajmniej 14 h dziennie, 7 dni w tygodniu. Stałam się tak styrana, tak zniechęcona do życia, nerwowa, nie fajna, zmęczona a przede wszystkim zwariowana psychicznie...musiałam podjąć decyzję. I już naprawdę w dupie za przeproszeniem wszystko już miałam, napisałam wypowiedzenie, odetchnęłam. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Czy wszystkie problemy minęły? TAK a na ich miejsce pojawiła się masa innych - zakończę krótkim, JESTEM SZCZĘŚLIWA.